Wyprawa Toruńska Twierdza

    Sierpniowy dzień, sobota jak jedna z wielu w czasie sezonu wakacyjnego. Obiecałem zaprzyjaźnionej grupie archeologów z toruńskiego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, że pokażę im miejsca, które zwiedzam. Wybór padł na toruńską twierdzę (wiadomo czemu) i mimo nie najlepszej pogody startujemy. 

   

 Standardowe, albo i niestandardowe zwiedzanie fortu IV. Plac broni, mosty (stały i zwodzony), koszary, malowidło orła i karcer! Co niektórzy powinni w tym miejscu zakończyć zwiedzanie. Wartownia... i tu wiele się wyjaśnia. Ogromna makieta daje obraz fortu, o którym już tyle opowiadam. Jeszcze plansza w poternie głównej i wszyscy już rozumieją dlaczego mamy w Toruniu tak ogromną twierdzę – 7 fortów głównych, 7 pośrednich i jeden pancerny... Zapraszam wszystkich w centralne miejsce w forcie – skrzyżowanie poterny głównej i poprzecznej. Akustyka w tym miejscu nie jest przypadkowa... stąd były wydawane wszystkie rozkazy... i dlatego właśnie w tym miejscu wszyscy śpiewają piosenki. Jednak ta grupa jest jakaś oporna i niechętnie... dobrze, skoro nie chcecie mi śpiewać to zapraszam na środek jedną z uczestniczek o imieniu D........ ma dziś urodziny, składamy życzenia, odśpiewujemy uroczyste „sto lat”, miłe uśmiechy, łzy wzruszenia i... po kieliszku wina domowej roboty dla wszystkich. Tak, tak, zaskoczenie pełne, ale to wszystko dzieje się przypadkowo, nic nie jest przygotowane wcześniej (no z wyjątkiem wina). Prochownie, majdan i znów podziemia, ale tym razem z miłym akcentem latryny bojowej... nieużywanej od 100 lat. Przestało padać. Huraaaa! Idziemy na wał artyleryjski, na stanowiska obserwacyjne i do dział. 

    Czas na małą kawę!  pada hasło w przytulnym zakątku sali myśliwskiej, więc raczymy się smakiem świeżo sparzonej kawy. Ale wszystko co dobre się kończy... więc ruszamy! Od teraz już tylko niedostępna dla nikogo część fortu. Zejście pod most zwodzony (nawet pojęcie bunkra zaczęło być jasne) a potem pozostałości kaponiery czołowej wraz z galerią strzelecką. Od razu widać większe zainteresowanie Tak, podoba się! Co jeszcze zobaczymy? Zapraszam na spacer fosą. Idziemy lewą stroną, gdzie tłumaczę rolę łuków próżnych i opowiadam o rozstrzelaniach pod ścianą śmierci fortu siódmego. Teren staje się podmokły i bagnisty, ale to w końcu wyprawa, a na tym polegają uroki eksploracji – na chodzeniu tam, gdzie nie wszyscy byli. Przed nami kojec przeciwskarpowy z otworami strzelniczymi dla działek broniących fosy w odcinku czoła. Wchodzimy do środka... i tu jakby czas się zatrzymał... znów chcemy zobaczyć jeszcze więcej. Zapraszam do schronu baterii skrzydłowej – jest on dwukondygnacyjny i można go zwiedzać, jak zawsze, ale... trzeba pokonać przeszkody... co na szczęście wszystkim się udaje. Na tym kończymy prawie 4-godzinną wycieczkę po jedynym udostępnionym do zwiedzania toruńskim forcie. Wyruszamy teraz na prawdziwe zwiedzanie!

    Fort I pancerny – jedyny taki w Polsce, drugi taki znajduje się dopiero w twierdzy Metz we Francji. Nikt nie wierzy, ze mamy w Toruniu tak wspaniałe dzieło architektury militarnej. A jednak... i to w jakim doskonałym stanie! Zachowały się oryginalne elementy wyposażenia, brakuje tylko luf dział haubic HPT 21 cm. SZOK! Nikt nie dowierza, patrząc na skąpane w słońcu, otoczone „bujną zielenią” kopuły. To dopiero początek. Wchodzimy do środka. W pełni zachowane mechanizmy nastawu, celowania, odległości i podnoszenia, wyraźnie widać wybite numery seryjne działa lawety i producenta pancerzy dla twierdzy. Z niechęcią, aczkolwiek pod niesamowitym wrażeniem, opuszczamy to wspaniałe dzieło. Przed nami kolejne – równie ciekawe. 

   Tym razem lewobrzeże. Jedziemy na drugą stronę Wisły. „Niezauważeni” dostajemy się na plac broni fortu XI. Znów krótka instrukcja BHP i prosto ruszamy w stronę kaponiery czołowej – tu zachowana w całości, gdyż fort nie został przebudowany. To miejsce jest do dziś niemym świadkiem martyrologii. W czasie II wojny światowej znajdował się tu obóz, a w murach fortu przetrzymywani byli jeńcy: brytyjscy i francuscy, Szkoci, Australijczycy i Nowozelandczycy. Chwila zadumy... Musimy iść dalej, więc jeszcze tylko lewa prochownia i szybka akcja na kolejny obiekt. Tym razem fort XIV – szpital. Tak, właśnie tam mieścił się szpital. Jedynym świadectwem tego jest wyraźny napis: „Do opatrunku. Do komendanta”. Dziś część pomieszczeń zajmują motocykliści, którzy bardzo dbają o ten obiekt, tak jak sam właściciel, który zawsze powtarza, że „nie lubi martwych obiektów” i wspaniały Pan stróż B........, który wkłada w to swoje serce, by obiekt nie niszczał. Na moście jednak niespodzianka, i to przykra! Słychać przeraźliwy płacz małego kotka. Biedak wpadł do wody i nie mógł się wydostać. Był pod mostem i trzymał się małego występu w ścianie. Natychmiast "akcja operacja". Drabina ze stróżówki i łopata. Akcja zakończona sukcesem! Mały kociak uratowany. Na cześć osoby, która go uratowała, nazwaliśmy go „Bizon”. Pewnie wyrośnie z niego duży kot! W poczuciu spełnienia, zmęczeni i poruszeni ogromem twierdzy, ruszamy na zasłużonego grilla! 

Do zobaczenia na kolejnej wyprawie!