Wyprawa Twierdza Toruń

   Niedzielne przedpołudnie, teoretycznie środek zimy (choć za oknem prawie wiosna). Większość osób w tym czasie szykuje się do niedzielnego, rodzinnego obiadu. Jednak są i tacy którym nie w głowie jedzenie, a jeśli już to w murach toruńskiej twierdzy. 

   Zbiórka przed Polmozbytem. Co chwila dojeżdżają kolejni uczestnicy wyprawy.  Widać pełne podekscytowanie.  Wszyscy są, a więc zaczynamy! Najpierw krótkie wprowadzenie o historii twierdzy i wchodzimy do środka. Zdecydowanie nadszedł czas na statywy i dłuższy czas naświetlania. Schodzimy na dolną kondygnację by zobaczyć pozostałości dawnej kuchni i pomieszczeń na agregaty. Potem już tylko cały czas prosto poterną, aż do kaponiery czołowej. A w niej…..No właśnie! Setki malowideł i zapisów na ścianach jeńców obozu Stallag XXA. To ta smutniejsza część wyprawy. Rozmawiamy o warunkach obozowych, martyrologii i obozowej rzeczywistości. Dalej lewa prochownia (pod barkiem) prawa kaponiera i SBS – prawy wraz z dolną kondygnacją. Żeby się tam dostać trzeba jednak już dużej sprawności fizycznej dlatego nie wszyscy się decydują na zejście. A w podziemiach….pięknie zachowane tory kolejki dostarczającej amunicję, pomieszczenie podręcznego składu amunicji i….oryginalne stalowe wrota zamykające dostęp od strony zakola fosy. 

   Zmęczeni ale uśmiechnięci zmierzamy góra w stronę aut. Gorąca herbata, kanapki (w głowie niedzielny obiad  i ruszamy dalej. Przed nami gwóźdź programu – bateria pancerna…

   Leżąca pomiędzy fortami XIII i XIV bateria to najnowsze dzieło obronne toruńskiej twierdzy. Najpierw schron piechoty – najnowszy wz. 88 z ręczną wentylacją i pompą wody. Dalej spacer wzdłuż obwarowań ziemnych (stanowiska dla działek farpancer(a). docieramy do pancernego stanowiska obserwacyjnego typu P.B.S.t – 96  - gdzieś w lesie. Wszyscy myślą tylko o jednym i powtarzają słowa „wiele bym dał, żeby można tam było wejść do środka” :P 

   I tu kolejna niespodzianka. Organizator (ja) w środku lasu każę wszystkim zakładać latarki czołowe na głowę, ubrać rękawiczki i  jednemu uczestnikowi kopać saperką w ściółce leśnej. Po chwili saperka uderza w metalowy właz. To wejście do podziemi. Większość nie wierzy w to co widzi, a są i tacy co oniemieli z wrażenia. Po chwili cała grupa znika w czeluściach podziemi. Najpierw spacer długim, zalanym po kolana korytarzem, a potem….Tak są! Pięknie wyeksponowane działa, a w zasadzie ich pozostałości HPT – 95. Tu krótka historia o granacie i szrapnelu. Dalej już tylko pomieszczenia obsługi i maszynownia. Wychodzimy na powierzchnię. Na dworze jest już szaro, ale nie ważne. I tak nie możemy się rozstać. Magnetyzm twierdzy jest tak duży, że nikt nie pamięta że dziś niedziela i ominął wszystkich rodzinny obiad! 

Do zobaczenia na następnej wyprawie.